Stal Rzeszów - Stal Stalowa Wola

Ciężko coś napisać po takim laniu. Oczywiście można narzekać na pecha. Na to że rywale swój pierwszy strzał na bramkę zamienili na gola (w 27 minucie). Że w drugiej połowie już pierwsza ich akcja (choć miała miejsce dopiero w 68 minucie!) przyniosła im rozstrzygnięcie. Ze sędzia nie odgwizdał dla nas karnego po zagraniu ręką w polu karnym. Że traciliśmy bramki po naszych, "frajerskich" wręcz błędach. Ale prawda jest taka, że my w tym meczu na żadną zdobycz punktową nie zasłużyliśmy. Nie dlatego że zostaliśmy jakoś zdominowani przez gospodarzy. Nie przewyższali nas ani techniką, ani kulturą gry. Przegraliśmy dlatego, że wyszliśmy na boisko przestraszeni. Z trenerem nie możemy zrozumieć czym ten strach był podyktowany, ale z zewnątrz, patrząc z boku tak to właśnie wyglądało. Rzeszowianie zaś wyszli na boisko żeby ... wygrać mecz! Tak po prostu! Nie kalkulowali! No i wyszli i wygrali! 3-0! Za to należą im się duże brawa!